Zawsze lubiłem szkolne wycieczki. Nie tylko ja, mieliśmy w podstawówce swoją zaprzyjaźnioną grupę, robiliśmy wiele rzeczy razem i pomimo młodego wieku, przyjaźniliśmy się jak mało kto. Jeździliśmy na każdą wycieczkę, bo można było spędzić ze sobą mnóstwo czasu, podokuczać dziewczynom i powygłupiać się. Przeczytaliśmy kiedyś w gazetce szkolnej ofertę grupy zorganizowane Karpacz. Przekonaliśmy całą klasę i wychowawcę, że będzie to świetne zakończenie ósmej klasy. A ponieważ mieszkaliśmy na drugim końu Polski, Karpacz wydał się idealnym miejscem. Udało się! Wychowawca zarezerwował nocleg w ośrodku wypoczynkowym, mieliśmy do dyspozycji ogród, siatkę, stół do ping ponga, miejsce na ognisko i grill. Z okien widzieliśmy Karkonosze. W ośrodku było już wyżywienie, więc właściwie o nic nie musieliśmy się martwić. W planie wycieczki było zwiedzanie zabytków i zaliczenie różnych atrakcji jak park linowy, rynna zjazdowa czy wjazd wyciągiem na Kopę i wędrówka na Śnieżkę. I powiem szczerze, że to wszystko tak bardzo nas zachwyciło, że przeszła nam ochota na psikusy, do łóżek kładliśmy się pozytywnie zmęczeni, do nocy dzieliliśmy się wrażeniami i oglądaliśmy zdjęcia. Na koniec szkoły dostaliśmy specjalne podziekowania od dyrektora za najlepszy pomysł na szkolną wycieczkę.